Jak to działa?

Czy zastanawiałeś się kiedyś jak to się stało, że akurat Ty: Piotrek, Lucy, Kasia… Mieszkasz w spokojnym kraju, nie musisz bać się wychodzić z domu, Twoje dzieci są relatywnie bezpieczne w szkole. Dlaczego Ty? Dlaczego Ja?

Co, kto decyduje, że ja urodziłam się w Polsce a Fatima w Afganistanie? Niektórzy nazywają to szczęściem, niektórzy wygranym losem w jakiejś „wyższej” loterii a inni Bożym planem – ale nie o światopogląd tu chodzi a o to, że komu dano więcej od tego się więcej wymaga, że szczęście czy błogosławieństwo (jakkolwiek wolisz to nazwać) przychodzi z odpowiedzialnością za tych, którzy dostali go mniej i o to jak to wygląda w praktyce.

Osobiście wierzę w Boga, w Boga, który jest dobry i mimo okropnych rzeczy dziejących się na tym świecie kocha ludzi i wysyła swoich robotników, żeby wspierali się nawzajem w szerzeniu dobra i Jego miłości. Brzmi pięknie? Rzeczywistość wygląda różnie, ale moim zdaniem warto to robić.

Przez ostatnie 11 lat mieszkam i pracuje w wielu krajach. Mieszkałam i pracowałam przez sześć lat w Afganistanie, pracowałam w obozie dla uchodźców na Lesbos a teraz badam działania i wspieram różne pozarządowe organizacje w Azji. Dzielę się historiami głownie Afgańskich kobiet i całych rodzin, ale także czasem rodzin Irańskich i Kurdyjskich- ktokolwiek pojawi się na mojej drodze.

Opowiadam o życiu uchodźczym, żeby budować świadomość. Często boimy się tego, czego nie znamy. Napisała do mnie szefowa jednego NGO „Mam tu rodzinę Kurdyjską, możesz z nimi pogadać? my im nie pomożemy, bo my pomagamy tylko Afgańczykom”

Shahi (imiona zmienione) – mama 11 letniej córki i dwóch synów (17 i 20) Shahi mówi z Sorani i po Persku (mieszkali na granicy Iraku i Iranu) reszta rodziny mówi w Sorani a dzieci dobrze już znają angielski. Otwiera mi drzwi w sukience, która już wiele przeszła i w wielu miejscach widać ślady cerowania. Jej córka Ani wita mnie po angielsku, uśmiecha się od ucha do ucha i próbuje zabrać mamie telefon. Przy herbacie opowiadają mi jak dobre życie mieli w Iraku. Mąż prowadził dobrze prosperującą firmę, pokazuje zdjęcia ładnego domu. Ona zadbana, ładne włosy, piękna sukienka, uśmiech- teraz siwe włosy, płacze. „Czy jeszcze kiedyś zobaczę moją mamę?” Pewnego dnia sytuacja polityczna się zmieniła a potem groźby spalenia domu i zabicia całej rodziny doprowadziły do decyzji o sprzedaży wszystkiego i ucieczce. Mieszkają teraz w kraju, który nie jest przyjazny dla uchodźców. Wszyscy oprócz Ani starają się znaleźć prace, ale tu to nielegalne wiec nie jest łatwo. Shahi prosi „Anna Jun mogę sprzątać, gotować, opiekować się dziećmi…” – nie sądzę, żebym mogła jej w tym pomóc, wiele kobiet tutaj szuka takiej pracy, ale porozmawiam z różnymi NGOsami.
Ani musi przestać chodzić do szkoły- jako uchodźca nie ma tu prawa do szkoły, nie ma prawa do niczego, ani pieniądze na szkołę dla uchodźców – „Nie zabieraj jej ze szkoły”- mówię. Popytam, może znajdziemy sponsora na szkołę, to nie powinno być trudne, dla zachodu to nie są duże pieniądze. Shahi znowu prosi o prace. „My nigdy o nic nie prosiliśmy, chcemy pracować” Mówię, że wiem, ale każdy z nas w życiu potrzebuje czasem wsparcia.

Idziemy do sklepu z używaną odzieżą kupujemy dwie bluzki i jedną parę spodni dla mamy oraz 3 tiszerty, spodnie i spódnice dla Ani do szkoły. Nie ma butów oprócz crocsów, w których chodzi cały czas a do szkoły potrzeba sportowych. Idziemy do sklepu w centrum handlowym. Shahi mówi, że są tam buty, które Ani zawsze ogląda – różowe – to jej ulubiony kolor. Nie żadne firmowe, ale uśmiech Ani gdy je przymierza bezcenny. Kupujemy. Shahi pyta: „dlaczego nam pomagasz? – Bo ja też kiedyś byłam bez pracy, bo ktoś mi dał pieniądze na rachunek za prąd, ktoś inny mnie wielokrotnie nakarmił, bo Bóg Cię kocha i jesteście dla niego ważni.” Na koniec przed wyjściem pytam czy mogę się pomodlić o całą rodzinę. Shani mówi, że są muzułmanami i pyta czy to nie przeszkadza mi się o nich pomodlić. Mówię, że nie i pytam, czy jest coś o co chce w szczególności się pomodlić. „O pracę i żebym jeszcze kiedyś zobaczyła swoją mamę” Przytulam ją i modlę się a ona cicho płacze.

Znalazł się cudowny człowiek, który sponsoruje Ani szkołę. Jesteśmy w kontakcie, a ja się modle, żeby się jakaś praca się znalazła (najstarszy syn pracuje, ale to nie wystarcza nawet na czynsz) i żeby Shahi zobaczyła kiedyś jeszcze swoją mamę. Czasem nie możemy dużo pomóc, ale możemy być razem w trudnym czasie.